Szukaj w tym blogu...

Cytat miesiąca.

"Psy patrzą na nas z szacunkiem, koty z pogardą a świnie jak na równych sobie."

środa, 29 października 2014

Dzisiaj stawiamy na krótki przekaz...


                                             Hm... Krótki wiersz o frustracji...

Bo już mi się
po prostu
nie chce... 

                                                                                                  Koniec.

Sama w tłumie...


Tańczy na wietrze zwiedzając świat,
z niebem i piekłem za pan brat,
wchodzi do każdego domu,
szepcząc tak cicho, że prawie nikomu,
i niszczy wszystko na swej drodze,
wijąc się i sycząc ku przestrodze.
Drzwi zostawia otwarte,
a ślady zatarte.
Oddech otula mrozem każde istnienie,
zadając cios rozkrusza brzemię.
Przybywa niczym prąd, cicho i bezszelestnie,
niosąc ze sobą krzyk, ból i cierpienie,
obdarza świat pustką i zemsty pragnieniem.
Jak niegdyś tyfus niszczy społeczeństwo,
niby zaleta a jednak przekleństwo.

Postaram się napisać jeszcze kilka wierszy na dniach.
Zaznaczam też, że są one mojego autorstwa i obowiązuje zakaz ich publikacji bez mojej wiedzy.

czwartek, 23 października 2014

Ból jest jak wolno opadający śnieg podczas bezwietrznej, zimowej nocy.

Oto moja wieczorna refleksja...

Śmierć to nie powód by przestać kochać,
ale nie można też w kącie cicho szlochać.
Jest na świecie taki rodzaj smutku,
który nie daje o sobie zapomnieć aż do skutku.
Czasem opada na dno,
czekając aż w głowie zaczyna się roić pomysłów sto.
Ujawnia się w najgorszym momencie,
aż odczuwasz ból dosłownie wszędzie.
Ludzi cierpiących po stracie bliskiego nie da się pocieszyć,
a z akceptacją nowej sytuacji nie można się spieszyć.
Czas nie leczy ran, lecz ułatwia zapomnienie,
każdy z nas nosi na sobie jakieś brzemie.
Nawet gdy nie masz sił,
przypomnij sobie ile spędziłeś miłych chwil
i nigdy się nie poddawaj,
zawsze na równe nogi wstawaj.
Głową sięgaj chmur
a z uśmiechem zdobędziesz szczyt każdej z gór.



niedziela, 12 października 2014

Krótkie opowiadanie! ;) Burza.

Pewnego letniego dnia siedziałam spokojnie na kanapie i czytałam książkę, gdy nagle mój odpoczynek przerwała mrożąca krew w żyłach burza, którą rozpoczęły opady.
Pomiędzy kroplami deszczu, lejącego się niczym z sita, rozjaśniały ciemną głębię, rażące swym blaskiem, błyskawice. Wiatr popędzał czarne chmury, niczym pastor owce. Co chwilę słychać było trzaśnięcia i huki piorunów. Wydawało mi się, że ziemia drżała. Długie warkocze wody łączyły horyzont z niebem. Grzmoty piorunów wywierały strach, lęk. Każdy dźwięk napełniał powietrze grozą. Drzewa wyginały się w przeróżne strony, a swymi czubami dotykały niemal ziemi. Ciemne niebo umacniało majestat nocy. Ciężki, drażniący zapach ulatniający się wokół, samoistnie i idealnie stanowił „całość układanki”. Szum drzew i łamiących się gałęzi połączony z  dźwiękiem spadających kropel deszczu wywoływał chęć płaczu, przygnębienie. W pewnym momencie naszła mnie myśl, że tego już za wiele. Zamknęłam oczy i ... wszystko wróciło do normy. Było tak, jak owej chwili, gdy spokojnie czytałam książkę.
Tego typu burze uzmysławiają nam potęgę i szybkość przemijania zjawisk atmosferycznych. Powinniśmy więc szanować siły natury. co jeszcze warto dodać? H.. może nie na temat, ale ważna porada ;)  Nie można wychodzić z domu w czasie burzy, bo jak nas piorun trafi, to wizyta u fryzjera nie będzie potrzebna. Afro na 100 pro ;) heheh Miłej nocy! ;)

piątek, 3 października 2014

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej! ;)

Każde miejsce wiąże ze sobą jakieś wspomnienia- te miłe i te przykre. Jednak mimo to, nigdy nie zapomnimy gdzie przeżyliśmy najpiękniejsze chwile i swoją młodość. Ja, dla upamiętnienia mojej miejscowości, napisałam wiersz... Oceńcie go sami w komentarzach ;)

Lubań moim miastem”

Tu wszystkie mijają smutki i troski,
czuwa nad nami opiekun Boski.
Te dzielnice i kamienice
kryją mego dzieciństwa tajemnice .
Gdy patrze na nie, oczy toną we wspomnieniach
w słodkich konwaliach i fiolkach,
jakby do snu przez wiatr kołysane,
takie szczęście jest tylko nam dane.
Przez sen wyobrażam sobie
jak pięknie wygląda moje miasto nocą,
gdy światła latarni ulice złocą,
a gwiazdy cień rzucają
na dachy domów z ciemnymi szybami,
za którymi śpią ludzie ze swoimi marzeniami.
Baszta Bracka uwydatnia swe walory,
przepędza wszystkie zjawy i stwory.
Wieża Trynitarska dumnie na miasto spogląda,
niczym forteca wygląda.
Budynki jeszcze wojnę wspominają,
niejedne ponad sto lat mają.
Mury nadal strzegą tajemnice,
latarnie zdobią ulice.
To widoki bezcenne,
które dostrzega nawet niemowlę senne...
To miasto ma swą duszę i tajemnice,
które wiatr goni przez ulice.
Skrywa prawdę o świecie,
nic się przed nim nie ukryje przecie.
To właśnie tu się narodziły pierwsze wspomnienia,
to właśnie tu spełniły się pragnienia,
to właśnie tu sny się ziściły,
to właśnie tu dobre i zły chwile były...
Jednak w sercu momenty złote pozostaną na wieki,
nie zniszczy je nawet siła nurtu rzeki.
Ja zawsze będę pamiętała
i to miasto dobrze wspominała,
bo nigdzie nie znajdę takiego duszy ukojenia,
bo właśnie w Lubaniu powstały moje pierwsze radości i zmartwienia.
Te wszystkie chwile póki co nie powrócą,
więc myśli na nowo smucą,
lecz wznowić je możemy,
jeśli tylko szczerze tego zapragniemy!

Plany na weekend ;)

"Byle do piątku"- jako hasło padające setki razy w ciągu każdego tygodnia. I wreszcie słowo "ciałem" się stało- mamy weekend ;) Należy skorzystać jakoś z ostatnich podrygów tegorocznego lata więc aktywnie spędzę ten czas. Dzisiaj postanowiłam przejechać się z moim tatą skuterem do lasu, na grzyby. Gdy słońce zacznie chylić się ku zachodowi czekać mnie będzie spacer z moim spanielem- Polunią. Co potem? w sumie nie wszystko jest zaplanowane... W sobotę pójdę na zbiórkę z wolontariatu, do którego należę już 2 lata. Niedzielę pozostawiam losowi, bo przecież pełen spontan jest najlepszy! ;)

środa, 1 października 2014

Wieczorek z herbatką i hałasującym królikiem obok w pokoju xD

Tytuł posta może wydać się nieco dziwny...  

Ale już tłumaczę... O co chodzi?  A więc... Ciepły kocyk, herbatka z miodem i cytryną, jakiś dobry film, 20 minutowa drzemka pomiędzy reklamami na Polsacie, wygodny fotel... Czego można chcieć więcej? Odpowiedź na to pytanie może wydać się stosunkowo prosta, ale... No właśnie- jest jedno ale. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ciągły hałas, stukanie, dźwięk gryzionego lub drżącego metalowego pręcika... Tak, ta mała, śliczna, biała, kicająca kulka o sterczących uszach i ciągle mielącym coś pyszczku- może być wbrew pozorom przebiegła niczym lis.Moja króliczka Frania (angora, trzymiesięczna miniaturka)  obrała nową taktykę zmuszania mnie do wyciągnięcia jej z (zaznaczam- długiej na ok.1,5m i szerokiej na ok. metr) klatki, by mogła sobie pokicać pod moim nadzorem po pokoju. Sposób polega na tym, by hałasować do tego stopnia aż przyjdę i ją "wyswobodzę". Oczywiście Frania nie siedzi 24h na dobę zamknięta w swoim domku. Spędzam z nią naprawdę bardzo dużo czasu, ale dla niej to zawsze będzie za mało ;) Potrafi leżeć na moich kolanach przez 3 godziny i nieustannie lizać mi ręce, szyję, dłonie... Hihi i przyznam,że chyba mi się to podoba. ;) Taka już jest i choć mam ją zaledwie 3 tygodnie- kocham jakby była ze mną od zawsze. Nawet teraz gdy to piszę- "pomaga" mi to liżąc, to skacząc po fotelu czy po klawiaturze. hehe i znów wyszła na swoje ta moja mała kuleczka ;)

Alternatywne zakończenie książki J.R.R. Tolkien „Hobbit- czyli tam i z powrotem”.

Coś na początek! ;) 

Ubóstwiam czytać książki. Jedną z grona moich ulubionych jest „Hobbit czyli tam i z powrotem” autorstwa  J.R.R. Tolkiena. Całą Jego twórczość uważam za godną uwagi, lecz Hobbit ma  „to coś”. Śledząc losy Bilba Bagginsa czułam się jakbym była jednym z uczestników całej historii.  Zapewne większość fanów chciałaby przeczytać dalsze losy bohaterów… Koniec książki jest jednak na tyle wciągający,że czytelnik domaga się więcej i przeżywa rozczarowanie. Do czego zmierzam? Kiedyś w szkole odbył się konkurs na zakończenie książki i pierwszą, o której pomyślałam był właśnie Hobbit. Chciałabym podzielić się tym z Wami. Miłego czytania! ;)
J.R.R. Tolkien „ Hobbit, czyli tam i z powrotem”

Bilbo nie potrafił rozstać się z krasnoludami. Łzy cisnęły mu się do oczu jedna za drugą. Brak chusteczki jeszcze bardziej utrudniał zachowanie pozoru spokoju i opanowania. Jednak nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi. Wszyscy w głębi serca byli równie przejęci całą sytuacją. Nadszedł czas rozstania. Bilbo wraz z Beornem i Gandalfem wyruszył do domu…
Bilbo z początku odczuwał strach przed podróżą, bo obawiał się spotkania z goblinami lub (co gorsza) z innymi stworami czyhającymi w każdym ciemnym zakamarku. Po bitwie nie widziano w tych okolicach tylu goblinów co niegdyś, ale to nie zmniejszyło strachu złodzieja.
  • Bilbo ! Czemuż to twe czoło aż tak się zmarszczyło ? Nie obawiaj się, przyjacielu! Nic nam już nie zagraża ! Te lasy są puste ! -powiedział Gandalf.
  • Mam złe przeczucia. Odkąd minęliśmy Samotną Górę wydaje mi się, że ktoś nas obserwuje i śledzi- odparł Bilbo.
  • Niedługo zrobimy postój, bo konie są już zmęczone a i wieczór niebawem zastanie.- wtrącił Beorn.
Gdy nastał mrok, rozbili obóz. Drzewa kołysane przez wiatr rzucały różnorakie cienie, a momentami dało się słyszeć gdzieś w oddali wycie wilków. Bilbo zmęczony podróżą zasnął gdy tylko się położył. Spał wyjątkowo niespokojnie. Przewracał się z boku na bok, aż nagle obudził go dziwny dźwięk. Był to odgłos podobny do szumu liści i chrzęstu łamanych gałązek. Złodziej rozejrzał się dookoła ale nie spostrzegł nic, co wzbudziłoby jego podejrzenia.
  • Co tu robić, co tu robić ? – powtarzał rytmicznie, mówiąc sam do siebie.
Wstał na równe nogi i postanowił podejść do śpiących towarzyszy. Zrobił to na tyle bezszelestnie,że nie zbudziłby nawet śpiącej myszy.
  • Psssss! Gandalfie ! – mówił, szturchając śpiącego czarodzieja w ramię.
  • U licha, co się stało ? – odpowiedział lekko rozgniewany, że obudzono go w środku nocy.
  • Usłyszałem coś…. Jakiś szmer.
  • Skąd dobiegał ? – dodał Gandalf z lekkim strachem w głosie.
  • Z tamtej strony! – tu Bilbo skierował wyciągniętą dłoń ku młodej dzikiej róży.
  • Bilbo.. Tam nic nie ma. Połóż się i odpocznij, bo przed nami długa droga. Dobranoc.
  • Nie jestem przekonany, czy to dobry pomysł iść teraz spać.
  • Na lepszy nie wpadniemy mój drogi przyjacielu.
Po tych słowach czarodziej położył się i zamknął oczy. Bilbo udał się na swoje miejsce. Leżał długo, nie mogąc zasnąć. Wpatrywał się w gwiazdy, liczył je i nadawał imiona. Nagle usłyszał donośne wycie. Dźwięk był wyraźny, wydawał się dobiegać z bliska. Bilbo wzdrygnął się. Włosy na stopach i ciele stanęły mu dęba.
  • To niemożliwe. Ich już dawno nie ma w tych okolicach… Nie, nie…- wyszeptał do siebie fragmenty zdań i ponownie obudził czarodzieja. Tym razem przeszkodził w śnie także Beornowi.
  • Co się dzieje, Bilbo ? -zawołał Gandalf.
  • Wargowie są blisko.- po tych słowach na wszystkich twarzach pojawiły się zaniepokojenie, strach i niedowierzanie.
  • Jesteś pewien? – przerwał chwilę ciszy Beorn. Bilbo potwierdził ruchem głowy.
  • Beornie, przygotuj konie, a ty , Bilbo Bagginsie, zgaś ognisko i spakuj nasze rzeczy. Musimy czym prędzej się stąd oddalić, jeśli nie chcemy z nimi spotkania. Ja zaś sprawdzę ile mamy czasu. – rzekł czarodziej i zniknął pozostawiając po sobie jedynie poduszkę, na której spał.
Posprzątanie obozu i przygotowanie do wyjazdu zajęło kilka chwil. Gdy wszystko było gotowe, Beorn przemówił do Bilba:
  • Wargowie są blisko. Wyczują mój zapach i pobiegną w tym kierunku. Mogę ich zmylić i wy zyskacie czas. Wiesz, że sobie poradzę. Nie boję się ich, lecz obawiam się o twoje i Gandalfa bezpieczeństwo. Toteż ja pójdę ścieżką w dół doliny, a wy ją ominiecie górą. Tak będzie najlepiej. Przekaż Gandalfowi moje słowa. Kiedyś was odwiedzę, ale teraz żegnaj Bilbo Bagginsie!
  • Uważaj na siebie! Żegnaj!- odpowiedział ze łzami w oczach, gdyż go polubił.
Beorn przybrał postać niedźwiedzia i pognał w las. Bilbo został sam lecz na niedługo. Niebawem zaś zjawił się czarodziej. Złodziej opowiedział mu o całym zajściu.
  • Postąpił słusznie. Nie mamy dużo czasu. Nim wzejdzie słońce wargowie będą na początku tego lasu.
  • Do wschodu pozostało pół godziny… Ruszajmy!
Jechali tak kilka godzin, aż uznali,że są wystarczająco oddaleni od nieprzyjaciół, że mogą pozwolić sobie na krótką przerwę. Na postój wybrali miejsce między dwiema skałami, koło jeziorka, gdzie będą mogli umyć się i napić. Siedzieli na trawie, gdy nagle z krzaków wyskoczyły gobliny i ruszyły ku Gandalfowi. Bilbo dobył miecza i chowając starach, zaatakował. Jednym ciosem powalił ogromnego goblina. Czarodziej wypowiedział zaklęcie i wrogowie uciekli tam, skąd przybyli. Jedni rzucali się w popłochu do jeziora, inni zaś wbiegli do lasu. Całe wydarzenie rozegrało się w kilka minut. Pozostała część podróży przebiegła w należytym spokoju, lecz wędrowców nie opuściła podejrzliwość. Gdy dotarli do Pagórka, Bilbo rozpłakał się i witał ze wszystkimi po kolei. Wieści o jego wyczynach dotarły także i tu, więc okrzyknięty został mianem Bilbo Waleczny. Gdy skończył opowiadanie o swoich przygodach, usiadł wygodnie w fotelu, zapalił fajkę i puszczał kółka z dymu.

Pierwszy wpis! ;)

Brr! Ale zimno! Ach ta jesienna pogoda… Deszcz ciągle pada aż nie chce się wtykać nosa poza drzwi. Ale nie o tym chciałam napisać. Samo nasuwa się pytanie- „O czym będzie mój blog”? Określonej tematyki nie ma. Od czasu do czasu zamieszczę coś o moich zwierzętach, o hobby, o tym, co ciekawego  się ostatnio wydarzyło, natomiast w okresie świątecznym coś z tym powiązanego. Chciałabym podzielić się z Wami także moimi pracami- wierszami, opowiadaniami, przemyśleniami. Mam nadzieję,że przypadnie Wam do gustu! ;) :-)